Na miniony weekend postanowiłem zaplanować coś naprawdę ekstra. Już dawno nie wychodziliśmy nigdzie z żoną i nie robiliśmy niczego szalonego. Odkąd każde z nas poświęciło się pracy zawodowej – ja kierownika zespołu handlowców, a żona farmaceuty, życie mocno nam się ustabilizowało, a weekendy przestały obfitować w różnego rodzaju wyjścia i wydarzenia. Po tygodniu pracy jedyne czego pragnęliśmy, to odpocząć. Leżeć na kanapie i nic nie robić, a jeśli już gdzieś wyjść to tylko do kina – tak, by za bardzo się nie ruszać i w razie potrzeby móc potrenować oko.
Miesiąc temu stwierdziłem, że mam dość tego marazmu. Jesteśmy młodzi i póki nie mamy dzieci to musimy się wyszaleć. Na siedzenie w domu i grzanie tyłków na kanapach przyjdzie jeszcze czas. Żeby zrobić niespodziankę żonie, w tajemnicy przed nią zorganizowałem sobotnią wyprawę. Kazałem jej się spakować, swobodnie ubrać i ruszyliśmy w trasę. Kasia nie miała zielonego pojęcia, że jedziemy na jedno z polskich lotnisk, by poskakać ze spadochronem. To było nasze marzenie od dłuższego czasu, jednak nigdy nie mieliśmy czasu i pieniędzy, by je zrealizować.
Pieniędzy i czasu nadal nie mamy, jednak stwierdziłem, że jak nie teraz to nigdy. Kaśka na początku była w szoku, a później zaczęła się cieszyć jak mała wariatka. Każdemu opowiadała, że zrobiłem jej niespodziankę i nie wiedziała gdzie jedzie. Było super!