Gdy przed trzema dniami moja koleżanka powiedziała mi, że udało jej się zakwalifikować na pierwszy etap rekrutacji na stanowisko kierownika zespołu handlowego, przyznam szczerze, że mimo powierzchownej radości i uciechy z sukcesu koleżanki, gdzieś tam w środku moje serce ścisnęła prawdziwa i bardzo silna zazdrość o to, że ona będzie miała to, czego ja niestety nie mam. Kolejny raz Iza okazuje się być lepsza w czymś ode mnie i powoli ten stan rzeczy zaczyna mi już działać na nerwy. To niesprawiedliwe, że koleżanka zawsze wszystko osiąga pierwsza i pierwszej udaje jej się zdobyć to, o czym ja marzę.
Nasza rywalizacja o „bycie pierwszą” rozpoczęła się już w szkole średniej, kiedy to jakkolwiek bym się nie starała, Iza zawsze odnosiła większe sukcesy ode mnie – miała lepsze oceny, była lepszym sportowcem i miała ładniejsze ubrania. Wygrała ze mną nawet w walce o chłopaka, Damiana, którego oficjalnie postanowiła zdobyć. Ja w Damianie skrycie podkochiwałam się od kilku lat, jednak nigdy nie zrobiłam pierwszego kroku. Iza, nieświadoma moich uczuć, rzuciła hasło, że chce Damiana na chłopaka i jak powiedziała tak też zrobiła. Teraz sprawy mają się podobnie – ja postanowiłam sobie, że zdobędę pracę kierownika w sprzedaży, a to Iza pierwsza wzięła się za procesy rekrutacyjne i udział w rozmowach kwalifikacyjnych. Ja, mimo wyłania kilku kandydatur, nadal nie zostałam zaproszona na spotkanie. Jak znam życie Izie uda się zostać kierownikiem, kierownik zespołu handlowców Gliwice, a ja jak zwykle będę druga.