Od kiedy zatrudniłem się na stanowisku kierownika zespołu mam wrażenie, że każdy kolejny dzień pracy jest bardzo podobny do poprzedniego i niemal identyczny z tym, który nadejdzie za dwadzieścia cztery godziny. Gdy pracowałem jako specjalista ds. sprzedaży kontakt z różnymi klientami sprawiał, że nie miałem problemu z rozróżnieniem jednego dnia od drugiego. Przykładowo, w poniedziałek rozmawiałem z tym, tym i tamtym i byłem tam, tam i tam. We wtorek i rozmówcy i miejsca spotkań były zupełnie inne, dlatego udawało mi się wszystko rozgraniczyć. Teraz każdy dzień przebiega tak samo i gdyby nie to, że już od poniedziałku odliczam dni do weekendu, pewnie zupełnie nie zorientowałbym się, że toczy się już zupełnie nowy dzień, inny od tego poprzedniego.
Codziennie rano wstaję o godzinie 6.30, by na 8.00 móc spokojnie dotrzeć do budynku, w którym mieści się oddział zatrudniającej mnie firmy. W pracy jestem tuż przed ósmą, a w przypadku dużych korków nawet nieco po ósmej. Pierwszą czynnością po przyjściu do pracy jest zrobienie sobie mocnej i słodkiej kawy, której zadaniem jest postawienie mnie na nogi, kierownik zespołu handlowców Tychy. Po kawie przychodzi czas na telefony do przedstawicieli handlowych, rozmowy z kontrahentami i przełożonymi, bieżące działania rynkowe, kontrolę wyników i tworzenie raportów. Pracę kończę o godzinie 16.00 i rzadko kiedy zdarza mi się zostać w niej po godzinach. I tak dzień za dniem, przez pięć dni w tygodniu. Idzie się zanudzić.